Nigdy nie dzieliłem muzyki na poważną i rozrywkową. Od dziecka słuchałem Beethovena i Beatlesów, grałem na klarnecie i na basie w zespole punkrockowym - mówi kompozytor PAWEŁ MYKIETYN, którego III Symfonia zabrzmi w piątek prapremierowo z okazji objęcia przez Polskę prezydencji w Radzie Unii Europejskiej.
Anna S. Dębowska: Czuje się pan Pendereckim średniego pokolenia? Sława, zamówienia, zainteresowanie mediów. Paweł Mykietyn: Absolutnie nie, nie odczuwam też sławy. Mam dystans do tych spraw, jakkolwiek może to brzmieć kokieteryjnie. Ale te kolejne symfonie, utwór pasyjny... - Napisałem II Symfonię, nie pisząc nigdy wcześniej symfonii pierwszej. Mam problem z nazywaniem utworu symfonią, bo symfonia to dzieło o ściśle określonej budowie, której dziś się raczej nie stosuje, powstała w epoce mającej się nijak do naszych czasów. A jednak... Jestem niekonsekwentny i napisałem utwór o nazwie III Symfonia. Najważniejsza jest w niej pierwsza część, w której pojawiają się zalążki tego, co rozwinie się w czterech następnych, z których każda jest krótsza od poprzedniej. Po prostu bardzo lubię pisać na orkiestrę i chcę to robić dalej. Jest to utwór okolicznościowy na otwarcie naszej prezydencji. Może dlatego nazwał go pan symfonią