Rodzina Sanchezów czeka na mitycznych wędrowców z Labor. Ci mają zwiastować zbawienie i oświecenie. Czekaniu towarzyszy zarówno fanatyzm, jak i zwątpienie. Po kilku latach na scenę Teatru Kana wrócił spektakl "Samotni wędrowcy z Labor".
Sztukę, którą będzie można zobaczyć jeszcze podczas zbliżających się Spoiw Kultury, można nazwać familijną antyutopia. Po pierwsze opowiada ona historię pewnej rodziny, którą można uznać za alegorię każdej grupy społecznej, a po drugie forma sztuki jest w wielu fragmentach nieco kabaretowa, choć całość porusza tematykę bardzo poważną, mianowicie próbuje odpowiedzieć na pytania dotyczące sensu życia, obiektywizmu rzeczywistości itp. Oczywiście nie chodzi tu o familijność rozumianą jako rzecz godną polecenia całym rodzinom w niedzielne popołudnie, lecz do refleksji raczej ze starszymi dziećmi. Rodzina Sanchezów to przerysowany patriarchalny układ. Ojciec-tyran i prorok wmawia rodzinie, że kiedyś przybędą do nich tytułowi wędrowcy z Labor, a wtedy wszystko się zmieni na lepsze, nastąpi zbawienie, oświecenie. Pod dyktando ojca zorganizowane jest też życie domowników, matka zajmuje się głównie praniem bielizny, syn sprawia wrażenie