EN

27.06.2011 Wersja do druku

Nie wierzę w teatr bez widowni

- Po trzech latach dyrekcji artystycznej w Gdańsku obiecywałem sobie, że już nigdy więcej. Nie ma to, jak być wolnym reżyserem i chyba ten okres (1994-2000) w moim życiu był czasem największej wolności zawodowej. Do dzisiaj próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie: jak to się stało, że zdecydowałem się na objęcie tej funkcji Lublinie?- rozmowa z KRZYSZTOFEM BABICKIM.

Katarzyna Piwońska: Gdańszczanin czy lublinianin? Krzysztof Babicki: Gdańszczanin. Tam się urodziłem, byłem na etacie w Teatrze Wybrzeże ponad dwadzieścia lat, tam mieszka prawie cała moja rodzina. Mój ojciec skończył osiemdziesiątkę - i chcę być bliżej niego. Gdańszczanin - ale kawał życia zostawiłem w Lublinie i będę za nim bardzo tęsknił. Ze względu na kresowe pochodzenie moich rodziców (ze Lwowa i Wilna) wydawał mi się on miastem ciepłym, bardzo tajemniczym, ale i magicznym. Pamiętam, że w latach 80. starówka była jeszcze bardzo mocno zrujnowana. Lublin znałem już wcześniej, bo jeszcze jako student polonistyki w Gdańsku prowadziłem teatr "Jedynka" i przyjechałem na Konfrontacje Młodego Teatru w 1979 r. i 1980 r. Tu poznałem moją żonę Monikę i tu urodziła się moja najmłodsza córka. Stworzył się też krąg przyjaciół moich i teatru - to nie są ludzie zawodowo związani ze sztuką czy mediami. Do nich na pewno będę wracał i sa

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nie wierzę w teatr bez widowni

Źródło:

Materiał nadesłany

ZOOM Lubelski informator kulturalny NR 6/06.2011

Autor:

Katarzyna Piwońska

Data:

27.06.2011