EN

1.03.2011 Wersja do druku

Miewam słoneczne sny

"Chciałbym jeszcze jakiś czas pożyć z poczuciem, że jestem potrzebny. Samo przedłużanie życia mnie nie interesuje", powtarzał Krzysztof Kolberger. Czekał na to, co ostateczne, spokojny pogodzony. Ale też nigdy się nie poddawał, nie odpuszczał. Dlatego reżyserował, podróżował po Polsce i przekonywał, że warto słuchać poetów. Jego ciepły uśmiech, mądre spojrzenie i głos to coś, czego już zawsze będzie nam brakować. Odszedł 7 stycznia. Ostatni wywiad, którego udzielił "Twojemu STYLOWI", brzmi jak artystyczny i osobisty testament.

Twój STYL: Jakiego słowa spośród wszystkich użyłby Pan, mówiąc o sobie? Krzysztof Kolberger: Trudne zadanie. Wybieram słowo "ruch". Od najwcześniejszych lat jestem w pędzie. Zawsze tak było, ale ostatnio tempo życia w związku z kłopotami zdrowotnymi wzrosło... TS: Dobrze usłyszałam, wzrosło? KK: Tak, bo mam mniej czasu. Muszę częściej wypoczywać, więc czas poświęcony zajęciom wydaje mi się dwukrotnie krótszy. I chcę go intensywniej wykorzystywać. Każdy wyjazd z Warszawy to wyprawa, bo mam własne jedzenie, zestaw leków, muszę pilnować rytmu dnia podzielonego między chorobę i pracę. Słowem, by działać, każdego ranka od nowa uruchamiam tę całą machinę. Ale da się żyć. TS: To jak wyścig z czasem. KK: Tak to wygląda? Nadal mam jednak słoneczne sny. Niespieszne. TS: Jakie? KK: Śni mi się często rodzinny dom w Gdańsku-Wrzeszczu stojący w przepięknym ogrodzie. Z tego najwcześniejszego okresu słabo pamiętam rodziców. Tylko

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Miewam słoneczne sny

Źródło:

Materiał nadesłany

Twój Styl nr 3

Autor:

rozm. Anna Stefopulos

Data:

01.03.2011