Istnieją tematy, które co pewien czas odżywają w literaturze, filmie czy teatrze. Przechodzą falami, by powrócić znowu po jakimś czasie. Powodzenie powieści i filmu "Lot nad kukułczym gniazdem" wyzwolił więc natychmiast całą plejadą naśladowców, zwłaszcza, iż panuje powszechne mniemanie, iż temat szaleństwa jest niezwykle nie tylko atrakcyjny dla czytelnika i widza, ale i z samej natury rzeczy niezwykle "intelektualny". "Byle kto nie choruje na schizofrenię" - mawiał pewien znany psychiatra. A ponadto szaleńcowi wiele wybacza i otoczenie, i cenzura. Wyznam, że osobiście nie lubię tej tematyki w literaturze pięknej, ceniąc sobie bardziej dzieła lekarzy, niż amatorów tajemnic mrocznej duszy ludzkiej. Stąd też nie rozumiem szaleńczych zachwytów nad serią modnych dzieł z lat ostatnich, które stały się obowiązującym tematem debat towarzyskich w tzw. kręgach elitarnych. Wychodząc więc niejako naprzeciw zapotrzebowaniom na dalsze tematy do subtel
Tytuł oryginalny
Upadek z kukułczego gniazda
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczywistość nr 16