EN

1.02.1977 Wersja do druku

O "Umarłej klasie". Rozmowy

{#os#18884} KONSTANTY PUZYNA:{/#} Jest coś w "Umarłej klasie" Tadeusza {#os#5966}Kantora{/#}, co pamięta się nawet w parę miesięcy po obejrzeniu spektaklu. Rzecz nie w tym, że to znakomity spektakl, bo dobrych spektakli zdarza się nam oglądać więcej. Ważniejsze może, że to jakby summa teatru Kantora, jakby ukoronowanie tego, co dotąd robił - a przy tym spektakl, który w przeciwieństwie do innych przedstawień tego artysty, zazwyczaj dosyć bezosobistych, "chłodnych", mówi bardzo dużo o nim samym, o jego stosunku do sztuki, do świata, do życia. A jest to jeszcze rodzaj hommage czy epitafium dla pewnego umarłego już świata, dla środowiska, które już nie istnieje, dla epoki, która odeszła. Epitafium przejmujące - i wspaniałe. {#au#9} TADEUSZ RÓŻEWICZ:{/#} Mówi pan, że to się pamięta, choć dobrych przedstawień jest więcej, że to nie jest jedyne... Moim zdaniem jest to przedstawienie jedyne w swoim rodzaju i dlatego się je pamięta. Druga sprawa:

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dialog nr 2

Data:

01.02.1977

Realizacje repertuarowe