EN

14.06.1969 Wersja do druku

Utrafiony Witkacy

Finałowa scena zagranej w Ateneum "Sonaty Belzebuba", przedstawia gromadzenie i porządkowanie przez kochankę muzyka, na rozkaz szatana i w piekielnej scenerii, zapisów nutowych, podczas gdy twórca zwisa na samobójczym sznurze. Jeżeli Melpomenę potraktować, jako romans dramatopisarza, jakże symboliczna może się wydać ta scena, gdy w 30 lat po śmierci "Witkacego" teatry polskie czynią zeń swego naczelnego autora. Wzrasta mniemanie, że nikt spośród autorów scenicznych nie daje bardziej uniwersalnego klucza do zagadek naszego czasu. Niemal każda z setki naszych scen zawodowych uważa za swój obowiązek i prawo szturmować jego niełatwe do inscenizacji utwory. W takiej sytuacji przestaje być zagadnieniem, że się gra Witkacego, a na pierwszy plan uwagi krytycznej wysuwa się pytanie - jak go się zagrało? Nie będąc już repertuarową sensacją, pozostał problemem inscenizacyjnym, przy czym można sobie wyobrazić różne podejścia, z których trzy byłyby najb

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

JERZY ZAGORSKI

Data:

14.06.1969