"Białe małżeństwo" w reż. Krystyny Meissner z Wrocławskiego Teatru Współczesnego na XVII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w Łodzi. Pisze Łukasz Kaczyński w Polsce Dzienniku Łódzkim.
Jeśli ktoś poszukuje na festiwalu w łódzkim Teatrze Powszechnym spektakli przyjemnych w dosłownym rozumieniu tego słowa, ''Białe małżeństwo'' Wrocławskiego Teatru Współczesnego było strzałem w dziesiątkę. Przyjemność to rzekłbym przede wszystkim zmysłowa, bowiem na oddziaływaniu na zmysły widza skupiła się Krystyna Meissner. Zwłaszcza na wzrok. Gdyby reżyserując sztukę Tadeusza Różewicza w swych założeniach uwzględniła także intelekt publiczności, mielibyśmy do czynienia ze spektaklem ważnym. Meissner przygotowała inscenizację w oparciu o obrazy proste, którym jednak nie sposób odmówić siły oddziaływania. I urody. Dramat cielesności rozgrywa się tu między figurami anioła i kiczowatego służącego Murzyna z tacą na wizytówki. W głębi sceny obecny będzie cały czas niepokojący, pusty konfesjonał (drugi po mieszczańskiej sypialni świadek sprośności jawnie wypowiadanych). Otoczony wodą, nadaje całej katedrze charakter