EN

11.03.2011 Wersja do druku

Rośnie we mnie spokój

Mówi się o niej: aktorka przedwojenna. I to nie tylko ze względu na typ urody. Także z powodu... niedzisiejszego stosunku do ludzi i zawodu. URSZULA GRABOWSKA, jedna z najzdolniejszych polskich aktorek

Jest coś na rzeczy w tym mówieniu o pani: niedzisiejsza, niemedialna, mało przebojowa? - Parę razy udało mi się udowodnić, że jestem we właściwym miejscu i właściwym czasie, więc może jednak jestem "dzisiejsza". [Uśmiech]. A niemedialność? Mam mocną potrzebę prywatności i integralności związków rodzinnych, które są dla mnie tak samo ważne, o ile nie ważniejsze, jak życie zawodowe. Nie widzę żadnego powodu, aby epatować opinię publiczną swoim życiem (choć i tak czasem mówię za dużo), bo inaczej pojmuję swój zawód. Papka komercyjna, która wciąga aktora w swoje tryby, gonitwa za sukcesem - to nie dla mnie. Takie podejście nie ogranicza? - Wiem, że to mnie w pewnym sensie nawet wyklucza, ale wolę iść do celu wolniej, inną drogą. Mam nadzieję, że kiedyś znajdę się w tym samym punkcie, do którego doszłabym już teraz, gdybym wszystko postawiła na jedną kartę. Ale idąc niespiesznie, będę inaczej ugruntowana, za moim nazwis

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Rośnie we mnie spokój

Źródło:

Materiał nadesłany

Zwierciadło nr 3/03-11

Autor:

Alina Gutek

Data:

11.03.2011