Aktor niespełniony, dyrektor spełniony, choć nie dane mu było kierować Starym Teatrem, o czym całe życie marzył, poseł trochę z przypadku, JERZY FEDOROWICZ opowiada Robertowi Mazurkowi o samotności na scenie i w polityce
Po co aktorowi polityka? - Nie chciałem. Siłą wcielili? - Miałem wspaniałe 20 lat w teatrze, mimo że byłem w drugim szeregu. Stary Teatr to była ekipa aktorska, w której można się było artystycznie rozwinąć, ale też znaleźć poczucie wolności, przyjaźń. Był pan spełniony aktorsko? - Nie, jednak nie. Nie mogłem znieść tego, że jestem aktorem drugiego szeregu. Mogłem sobie pozwolić na to, by odmówić jakiejś roli, ale już innej nie mogłem sobie wybrać. To bolało? - Jak cholera. Ból człowieka, który uważa, że jest świetnym aktorem, ale pozostaje niedoceniany, jest straszny. Chciał pan być wielkim aktorem? - Moim marzeniem było zostać dyrektorem Starego Teatru. To była moja największa miłość i otrzymanie tej posady byłoby dla mnie absolutnym spełnieniem zawodowym. Zostałem tam wychowany przez Swinarskiego, Wajdę, Jarockiego - wszystkich tych ludzi, z którymi nie pracował Mikołaj Grabowski. Ale to on jest dyrektore