EN

1.03.2011 Wersja do druku

Demirski w świątyni teatru

W swoich sztukach Paweł Demirski metodycznie wyciąga kolejne brudy i zaśmieca nimi teatralną świątynię. Korzysta na tym i teatr, i świat. I przy okazji - literatura dramatyczna - pisze Joanna Wichowska w Dwutygodniku Stronie Kultury.

"Teatr to nie jest miejsce, żeby w nim śmieci wyciągać" - mówi Sonia w sztuce "Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty". Bohaterowie tekstów dramatycznych Pawła Demirskiego mają wiele podobnych przemyśleń na temat teatru i jego obowiązków. Niektórzy z nich podszywają się pod tzw. przeciętnych widzów i w ich imieniu zgłaszają uwagi i pretensje pod adresem scenicznej rzeczywistości, w którą wepchnął ich autor: że perypetie nie wzruszają tak, jak powinny wzrusza; że akcja idzie nie w tym kierunku, w którym powinna, albo w ogóle donikąd nie idzie; że dialogi mało przystojne, za mało w nich "dzień dobry" i "przepraszam", a za dużo słów na p ("podatki", "pieniądze") i na n ("neoliberalizm"); że problemy pokazywane na scenie w ogóle nie miały prawa się na niej znaleźć, bo nie należą do porządku (wysokiej) sztuki i przyzwoici ludzie, członkowie "Ligi Dżentelmenów", o nich nie rozmawiają. "Teatr to jednak świątynia - to jednak jest

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Demirski w świątyni teatru

Źródło:

Materiał nadesłany

Dwutygodnik Strona Kultury nr 50

Autor:

Joanna Wichowska

Data:

01.03.2011