EN

14.02.2011 Wersja do druku

Niewesoła komedia

Wszystkie rozwiązania, przemawiające na korzyść spektaklu, muszą rywalizować o uwagę widza z tymi, po które sięgnięto jedynie dla efektu - o spektaklu "Wiele hałasu o nic" w reż. Tadeusza Bradeckiego w Teatrze im. Juliusza Osterwy w Lublinie pisze Katarzyna Piwońska z Nowej Siły Krytycznej.

Tadeusz Bradecki po raz kolejny sięgnął po komedię Szekspira - tym razem było to "Wiele hałasu o nic" w lubelskim Teatrze im. Juliusza Osterwy. Lista pomysłów reżyserskich na realizację tekstu jest krótka: postawić na tekst Mistrza (wszak broni się sam), przenieść akcję w lata (około) sześćdziesiąte ubiegłego wieku. Czemu drugi zabieg ma służyć? Trudno ustalić, bo umieszczenie w radykalnie innej epoce ujawnia się przez kostiumy i scenografię, ale nie sięga głębiej: żadnych kontekstów historycznych, obyczajowych, szukania powiązań... Jednym słowem - chirurgia estetyczna. Do tej pory prześladuje mnie pytanie, jaki cel postawili przed sobą twórcy, rozpoczynając pracę nad tym utworem Szekspira. Jeżeli chcieli zrobić spektakl ku uciesze gawiedzi - sprawa powiodła się, ale nie do końca pomyślnie. Jak na komedię, rzecz zbyt często przybiera tonację śmiertelnie poważną, a widownia uśmiecha się o wiele rzadziej, niż to zaprogramował aut

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Katarzyna Piwońska

Data:

14.02.2011

Wątki tematyczne

Realizacje repertuarowe