EN

5.02.2011 Wersja do druku

Ten straszny prywatny teatr

Czy teatr oparty na zysku demoluje pejzaż artystyczny? Czy jest niezdolny do wystawiania wielkiej dramaturgii, ubogi inscenizacyjnie i skupiony wyłącznie na rozrywce? - Roman Pawłowski w Świątecznej Gazecie Wyborczej włącza się do dyskusji o modelach teatru.

Jestem w Teatrze Imperial na Broadwayu na musicalu "Billy Elliot", który wyreżyserował brytyjski reżyser Stephen Daldry na podstawie swojego filmu z 2000 roku. Jest środek tygodnia, popołudniowe przedstawienie, mimo to widownia jest pełna. Razem ze mną historię chłopca z górniczego miasteczka w północnej Anglii, który chce zostać tancerzem w balecie śledzi półtora tysiąca widzów. Głównie młodzież i rodziny z dziećmi, turystów niewielu. Spektakl jest na afiszu dopiero od 2 lat i jeszcze nie trafił do przewodników jako żelazna atrakcja Broadwayu. Według Macieja Nowaka, dyrektora Instytutu Teatralnego w Warszawie to, co oglądam nie jest teatrem, ale "zdarzeniem łudząco do teatru podobnym". W artykule "Dwa teatry" (GW nr 11 z 15 stycznia) przeciwstawia on misyjny teatr publiczny teatrowi prywatnemu, którego celem jest zysk. Temu ostatniemu zarzuca wąski repertuar, konwencjonalne aktorstwo i podporządkowanie gustom publiczności. Broadway stawia za przy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Kto zarabia na farsach

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 29 Świąteczna

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

05.02.2011

Wątki tematyczne