Któż chciałby zobaczyć na scenie "Donnę Rositę starą pannę czyli mowę kwiatów"? Pewnie nikt. Może dlatego też w tytule sztuki, granej w kaliskim Teatrze im. W. Bogusławskiego, opuszczono człon środkowy, a więc ową starą pannę. Ale nie na wiele się to zdało. Cóż bowiem obchodzić może widza staropanieństwo bohaterki, jej pełne samozaparcia wierne czekanie na ukochanego i trwanie przez lata w cnocie. Cóż obchodzić może jej swoisty masochizm. Cóż może obchodzić przywoływanie epoki przełomu XIX i XX wieku wraz z jej atmosferą pojęciową i obyczajową, jeśli sztuka kompletnie się zestarzała, jeśli nie wynika z niej uniwersalne przesłanie? Cóż go obchodzi unoszący się nad sceną melancholijnie arystokratyczny duch schyłkowości i cała ta rodzinna tragikomedia? "Panna Rosita" z całym tym nostalgicznym obrazem upadających etosów życiowych, obrazem odchodzącej w mroki historii warstwy społecznej nie przystosowanej do nowej rzeczywistości,
Tytuł oryginalny
Groźba staropanieństwa
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Poznańska nr 96