Kiedy niedawno teatr telewizyjny pokazał spektakl Ghelderodego "Dlaczego mnie budzą?" w reżyserii Marka Okopińskiego (o przedstawieniu tym pisałem mniej więcej przed dwoma laty w "Życiu Literackim" po obejrzeniu premiery w teatrze "Wybrzeże"), przeczytałem w którejś z recenzji, że poeta opracował w swej sztuce wątki starej legendy flamandzkiej. Tak nierozłącznie sprzęgła - się z nazwiskiem Ghelderodego stara Flandria, literackie transpozycje Boscha i Breughla oraz szczególne folklorystyczno-poetyckie cechy jego niepokojących dramatów, że nawet niektórzy krytycy, oglądając sztukę o wątku najwyraźniej ewangelicznym, mówiącym o wskrzeszeniu córki Jaira (oryginalny tytuł, utworu brzmi zresztą "Mademoiselle Jaire"), beztrosko nazywają go wątkiem "starej flamandzkiej legendy". To prawda, że w "Mademoiselle Jaire" - jak we wszystkich niemal sztukach belgijskiego dramatopisarza - stara Flandria także jest obecna, lecz w tym właśnie utworze stanowi ona ty
Tytuł oryginalny
Ghelderode: lektura i scena
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie nr 28