Brak reżyserów wydaje się jedną z najpoważniejszych chorób dzisiejszego teatru. Dobrych reżyserów rzecz jasna, którzy są w stanie przygotować profesjonalne przedstawienie i zapanować nad jego materią tak, by powstało dzieło koherentne. Znaczące i mądre. Reżyserów de nomine mamy bowiem aż nadmiar sądząc po, jak by nie było, kilkuset premierach w sezonie, z których nie można złożyć nawet sensownych Spotkań Teatralnych. Wyjątki od tej reguły jeszcze wyraźniej pokazują zjawisko, coraz groźniejsze. Jeśli reżyser nie wie, nie umie wytyczyć kierunku myślenia, to na pewno nie będą potrafili tego aktorzy choćby i najzdolniejsi. Wszystko więc się rozlezie, co też się dzieje, niestety, powszechnie. Jeśli więc nagle, jakiś młody zdolny wychyli się spod grubej warstwy rzęsy pokrywającej nasze scenie wszyscy nie posiadając się ze szczęścia, lecą go oglądać. I chwalić, i cmokać, i się zachwycać, że wreszcie, no wreszcie koło śniętych
Tytuł oryginalny
"Historyja o chwalebnym Zmartwychwstaniu" raz jeszcze
Źródło:
Materiał nadesłany
Twórczość nr 4