Mieliśmy u nas w Warszawie dość niedawno dwa spotkania z komedią grecką (Arystofanes), żadnego natomiast, od lat, z grecką tragedią. Z tym większym zainteresowaniem powitało pewnie wielu warszawskich teatromanów "Oresteję", drugie widowisko pokazane nam przez eksperymentujący teatr nowohucki, nazwany, pewnie dla niepoznaki, Teatrem Ludowym. Spektakl poprzedziła fama wybitnego sukcesu. Krytycy krakowscy sięgnęli skwapliwie do mieszka pochwał, a nieoceniony Ludwik Flaszen nie omieszkał wskazać palcem, że "inscenizatorzy trafnie wyczuli w "Orestei" możliwość uogólnienia, które pasować będzie do współczesności". W pismach literackich ton pochwał był niemniej wyraźny - acz obwarowany pewnymi zastrzeżeniami - Stefan Treugutt w "Przeglądzie Kulturalnym" oświadczył, że "świetny zespół {#os#4604}Skuszanki{/#}" zadanie, które przed sobą postawił, "rozwiązał w wielkim stylu, rozwiązał pomyślnie". Zdaniem Treugutta "awan
Tytuł oryginalny
Orestes w spodniach
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu