EN

21.06.1996 Wersja do druku

Witkacy na nowo odkryty

Kto nie był, ten trąba. Okazuje się, że u Witkacego, tak już - wydawałoby się - do szczętu zgranego na polskich scenach, wciąż pozostaje wiele do odkrycia.

Wystarczy przebić się przez skorupę dotychczasowej, częstokroć manierycznej, nieznośnej tradycji inscenizacyjnej i interpretacyjnej, jaką jego sztuki sceniczne obrosły, by usłyszeć czysty ton ludzkiego głosu. Swego czasu (ale jakie to dawne czasy, lata sześćdziesiąte i siedemdziesiąte!) Witkacego grać po prostu wypadało, musiał go mieć w repertuarze każdy tzw, ambitny teatr. W inscenizacjach zwykło się wtedy uwypuklać absurd, "czystą formę", czasem wręcz element "zgrywy" i prowokacji. I wydaje mi się, że wiele było w nich bardzo powierzchownej fascynacji i mody na "awangardowe udziwnianie", bez głębszego wejrzenia w istotę rzeczy. Przedstawiano nam Witkacego jako wręcz "kabareciarza", zawodowego drażniciela publiczności. Cóż, chyba i sam Witkacy solidnie sobie na takie traktowanie zapracował... Zbawienny upływ czasu zabiera wszakże ze sobą wszystko to, co doraźne i powierzchowne, pozostawiając jedynie to, co najważniejsze, wydobywając na pl

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Witkacy na nowo odkryty

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Warmii i Mazur nr 143

Autor:

Tadeusz Szyłłejko

Data:

21.06.1996

Realizacje repertuarowe