"Persona. Ciało. Simone" w reż. Krystiana Lupy z Teatru Dramatycznego w Warszawie na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
Oczywiście nigdzie nie jest zadekretowane, że scena to miejsce, gdzie koniecznie dziać się muszą niecodzienne historie, gdzie nieludzka dynamika ściany rozsadza w każdej sekundzie przedstawienia, rozsadza tak malowniczo, że widz tchu złapać nie może, z niezdrowej ekscytacji pot go zalewa i trawi gorączka, więc wypieki gasi wodą mineralną. Nikt o zdrowych zmysłach nie żąda od teatru (ani od sztuki w ogóle), by teatr był domeną wyłącznie nieprawdopodobnych fabuł kryminalnych, błyskotliwych labiryntów psychologicznych, politycznej bądź społecznej tromtadracji, farsowych zwrotów akcji, fikających nóżek, piór w tyłkach, lekkich, szybko podawanych piosenek i całej nieogarnionej reszty atrakcyjności. Nie. Ale też każdy w miarę rozgarnięty musi rzec, iż nie ma dla artysty większej trudności, nie ma dlań bardziej bezlitosnego sprawdzianu, niż opowiedzieć bezruch właśnie, kapanie wody, pustkę, zachód słońca, słowem - nic, prawie nic. Byłe