Wiemy, jak często marzenia pozostają w sferze niezaspokojonych tęsknot. Nawet wśród dyrektorów teatru, którzy snując - jawnie czy potajemnie - plany olśnienia swojej widowni, nie zawsze mogą je urzeczywistnić. A to zamiar wydaje się przerastać możliwości określonej sceny, a to przekorne życie nie pozwala podjąć ryzyka prezentacji "dzieła życia", a to znów naiwna wiara w powodzenie sztuki przekształca się po obejrzeniu już zrealizowanego w teatrze utworu - w niemiłe uczucia zawodu... Nie tak dawno Waldemar Krygier, dyrektor i kierownik artystyczny Teatru Ludowego w Nowej Hucie, podczas rozmowy ze mną (której echa odbiły się na łamach Gazety) dał wyraz swoim - mało ujawnianym dotąd - tęsknotom scenicznym. Stwierdził wtedy, że chciałby wystawić w teatrze operę. Operę, która byłaby zarówno widowiskiem dramatycznym jak i spektaklem wokalno-muzycznym, bez posługiwania się namiastkami. A więc przedstawieniem, gdzie aktorstwo odgrywałoby rolę p
Tytuł oryginalny
Zabawa w operę
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 245