Nie ma już dziś pomników w polskim teatrze. Zdetronizowani bohaterowie snują się pomiędzy opustoszałymi cokołami, ale nie mają siły, bądź nie chcą się na nie ponownie wdrapywać. Nastał czas interregnum. NIE ma wydarzeń. Nie ma bohaterów. Nie ma życia w polskim teatrze. Spokojną wegetacje, ubarwiają raz po raz jedynie prezentacje starych przedstawień sprzed kilku sezonów: "Wielopola" Kantora, "Wyzwolenia" Swinarskiego, "Końca Europy" Wiśniewskiego.W minionym sezonie miała miejsce zaledwie jedna naprawdę znacząca premiera - "Pułapki" Tadeusza Różewicza w reżyserii Jerzego Grzegorzewskiego. Poza tym "zgaga, dewena, migrena" jak mawiał Hrabia Szarm z gombrowiczowskiej "Operetki". A przecież wciąż są teatry, w których publiczność wstaje bijąc brawo i takie, na których premiery przychodzą przedstawiciele władzy; wciąż jeszcze bywają gdzieś wykupione bilety i wciąż opowiada się o teatralnych spektaklach przy likierze u cioci na imieninach.
Tytuł oryginalny
Pominiki w próżni
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 95