Jaśkowy koń kona w drgawkach. Tu kończy się Wesele Wajdy i tu zaczyna, się Wesele Hanuszkiewicza. Tuż przed tym skonem była u Wajdy pustka. Zapełniały ją galopy kozackich patroli, kosy wetknięte w gardła krakowskich inteligentów; zapełniała mnogość atrap, którymi Wajda zaludnił III akt dramatu. I Jaśkowy koń konał właściwie już po wielkiej tyradzie Gospodarza, w pysk plującego nastrojom weselnych gości. U Hanuszkiewicza akurat przeciwnie: atrapy są do tego momentu. Kręci się obrotówka, rozjeżdżają ściany, krakusiki wycinają hołubce, Rycerz Czarny zamienia się w Czarną Rękawicę, hetmanowe diabły w nicość, a Szela uwodzi Pannę Młodą. I wszystkie te czynności dramatu tak jawnie Hanuszkiewicza nie obchodzą, że rozumiem mego sędziwego przyjaciela, Wojciecha Natansona, kiedy na samo wspomnienie tych dwóch aktów dostaje drgawek. Ale nie należy zapominać, że te dwa akty Hanuszkiewicz zagrał już przed dziesięciu laty w Powszechnym, gdy
Tytuł oryginalny
Moje trzy grosze do "Wesela"
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 3