Jeden z 12 spektakli w bieżącym repertuarze opolskiego Teatru im. Jana Kochanowskiego to "Tumor Mózgowicz" według Stanisława Ignacego Witkiewicza. Reżyser Jan Nowara nazwał go "musicalem metafizycznym". Niestety, nieco na wyrost - więcej tu kabaretu, niż poczucia "dziwności istnienia".
Niewątpliwym atutem przedstawienia Nowary jest tempo. Spektakl jest dynamiczny, zwarty i zabawny. Może nawet jest nieco zbyt szybki - gwałtowne zwroty nastrojów zagłuszają filozoficzny podtekst perwersyjnej historii o zauroczeniu genialnego naukowca demoniczną "bydlondynką". Nie do końca czytelne są muzyczne wstawki, które wydają się być spóźnionym hołdem złożonym pamiętnej "Szalonej lokomotywie" Grechuty. I choć muzyka Tomasza Bajerskiego jest wcale efektowna (widz może sobie ją nabyć na kompakcie), do kompozycji muzyków grupy "Laboratorium" jej daleko. Można odnieść wrażenie, że reżyser zatrzymał się nieco w pół drogi, kreując przedstawienie hybrydalne, zawieszone między spektaklem "normalnym" a muzycznym. W efekcie dostajemy rodzaj kabaretu, w którym najlepsze są pojedyncze sceny (skecze?). I one jednak chwilami ocierają się o efekciarskie grepsy. W finale spektaklu na widowni dzwoni telefon komórkowy, a w dramatycznej scenie defenestracj