EN

25.10.2010 Wersja do druku

Trans-Atlantyk

Cała inscenizacja Adriana Blanco przesycona była duchem gombrowiczowskiej przekory. Była równie wywrotowa jak "Dziennik", którego fragmenty włączono do tekstu - o "Trans-Atlantyku" z Teatro Nacional Cervantes z Buenos Aires pisze Roman Pawłowski w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.

W ubiegłym tygodniu widziałem w Warszawie Witolda Gombrowicza. Wpadł do Teatru Laboratorium Dramatu. Szpakowaty, w jasnej marynarce i krawacie. Te same wydęte wargi, spojrzenie wyniosłe, w oczach błysk ironii. Ta sama skłonność do prowokacji. Przez dwie godziny z kawałkiem czarował nas, siedzących na widowni, swoim groteskowym światem, po czym rozpłynął się w powietrzu. Zapewne powrócił w literackie zaświaty, skąd został przywołany mocą teatru. Ja oczywiście wiem, że to nie był Gombrowicz, ale Gustavo Manzanal, argentyński aktor, który zagrał polskiego pisarza w spektaklu według "Trans-Atlantyku" z Teatro Nacional Cervantes z Buenos Aires. Ale złudzenie było całkowite. I nie chodzi tu jedynie o fizyczne podobieństwo. Cała inscenizacja Adriana Blanco przesycona była duchem gombrowiczowskiej przekory. Była równie wywrotowa jak "Dziennik", którego fragmenty włączono do tekstu. Rzecz cała uwodzi już od pierwszej sceny prościutkim pomysłem

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Trans-Atlantyk

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Stołeczna nr 250

Autor:

Roman Pawłowski

Data:

25.10.2010

Wątki tematyczne