EN

6.10.2010 Wersja do druku

Dzika dramaturgizacja

Po co reżyserowi dramaturg? Jedni mówią o zapewnianej przez dramaturga potrzebie poczucia bezpieczeństwa, "osadzenia", zakorzenienia, inni o potrzebie starcia, przeciwnika, z którym można w bezpieczny sposób zobaczyć swoją pracę - pisze Joanna Derkaczew w Notatniku Teatralnym.

Kumpel reżysera? Asystent od szperania w papierach? Ktoś na stałe czy raz? Powstanie polskich tandemów reżysersko-dramaturgicznych nie zostało zadekretowane w żadnym odgórnym planie centralnym. Nikogo nie wyciągano z łóżka w środku nocy, odczytując mu naprędce listę praw i kierując na "odcinek" dramaturgia. Nie było też uroczystości nadania, mianowania, oficjalnego zawarcia związku artystycznego. Polskie pary teatralne schodziły się na dziko. Poza prawem i odgórną kontrolą. I nawet jeśli w praktyce funkcjonowały od lat - dopiero ostatnio dokonały coming outów. Polska-Niemcy W naszych teatrach nie było dotąd systemu, z którym stykał się już na wstępie każdy artysta pracujący na Zachodzie. Jan Klata, przygotowujący spektakle w Grazu ("Ryszard III" Williama Shakespeare'a), Düsseldorfie ("Shoot/Get Treasure/Repeat" Marka Ravenhilla), a w przyszłym sezonie mający pracować w Bochum nad "Ameryką" Franza Kafki, mówi: "Za granicą potrzebę

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dzika dramaturgizacja

Źródło:

Materiał nadesłany

Notatnik Teatralny nr 58-59/2010

Autor:

Joanna Derkaczew

Data:

06.10.2010

Wątki tematyczne