Paweł Łysak wydobył ze sztuki Villqista wątek niezwykły: jego bohaterowie bawią się w życie, bo żyć naprawdę już się nie da. W zabawie wszystko jest zazwyczaj na niby, jakby, nie naprawdę, trochę śmiesznie. Oni "bawią się" ze śmiertelną powagą. Do końca.
Na zniszczonych deskach ułożonych w Malarni scenograf ustawił stary stół, krzesło, stołek, dwie szafki - na jednej z nich radio, na drugiej miska i dzbanek. Są jeszcze dwie wysokie, jasne ściany zamykające scenę z dwóch stron. Ścianą trzecią i czwartą jesteśmy my - widzowie. A wewnątrz, w tym zamknięciu? Oto brzydka, chuda Karla w burej, postrzępionej sukience. Oto brzydki, gruby Helver w podkoszulku, majtkach i czarnych skarpetkach. Mamy ich na wyciągnięcie dłoni. I nie możemy odwrócić oczu od tego, co się dzieje w ich mieszkaniu, choć często wolelibyśmy spuścić głowę, zacisnąć powieki, zatkać uszy... " Helver jest chory - w jego wielkim, męskim ciele mieszka upośledzony mały chłopiec. Karla jest chora: wątłymi ramionami próbuje ogarnąć cały rozsypany świat, żeby odpokutować dawne winy - przed laty oddała do zakładu swoje dziecko. Na ścianach ich mieszkania -jak w oknie, którego tu nie ma, czy jak na ekranie wielkiego telewizora