Dwaj najwybitniejsi twórcy teatru rosyjskiego tak pisali do A. Czechowa o "Wiśniowym sadzie": W. E. Meyerhald: "Pańska sztuka jest abstrakcyjna jak symfonia Czajkowskiego. I reżyser powinien uchwycić ją przede wszystkim słuchem. W trzecim akcie na tle głupiego "tupotania" - to "tupotanie" należy właśnie usłyszeć - niespostrzeżenie dla ludzi wchodzi Strach. Wiśniowy sad sprzedany. Tańczą. Sprzedany. Tańczą. I tak do końca". Z kolei K.S. Stanisławski pisał: "Jest tak harmonijnie skonstruowana, że nie sposób wykreślić z niej nawet jednego słowa. Jestem, być może, nieobiektywny, ale nie dostrzegam w niej żadnej wady. Chyba tylko tę, że wymaga zbyt wielkich i subtelnych aktorów dla wydobycia całego jej piękna". I jeszcze jedno zdanie Meyerholda o "Wiśniowym sadzie": "Wesołość, w której dają się słyszeć dźwięki śmierci". Przytaczam te opinie nie bez powodu. Po prostu Janusz Bukowski podjął się niesłychanie ambitnego i trudnego zadania, wy
Tytuł oryginalny
A życie przemija
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Szczeciński nr 250