EN

9.10.2008 Wersja do druku

Pijane rymy Kochanowskiego

Sztuka przeniesienia widzów o pięć wieków do tyłu w teatrze nie jest problemem. Ale wykonać to wiarygodnie jest trudniej - o spektaklu "Jan Kochanowski - miło szaleć, kiedy czas po temu" w reż. Sławomira Gaudyna w Teatrze im. Siemaszkowej w Rzeszowie pisze Barbara Skrok w Nowej Siły Krytycznej.

Otwarcie nowego sezonu w rzeszowskim Teatrze im. Siemaszkowej zapowiadało się całkiem interesująco. Z plakatów nawoływał tekst: "Jan Kochanowski - miło szaleć, kiedy czas po temu" w reżyserii Sławomira Gaudyna, zapowiadający spektakl dowcipny i pełen humoru. Ukazanie prawdziwego wizerunku czołowego poety renesansu - Jana Kochanowskiego - uruchamiało wyobraźnię. Władze teatru zapowiadały, że nie chcą już Kochanowskiego jako autora tkliwych "Trenów", czy nudnej "Odprawy posłów greckich". Jaki on był? Był zwykłym normalnym, szesnastowiecznym szlachcicem - słychać głos reżysera. Człowiekiem z krwi i z kości. Mężczyzną, który lubował się w miodzie pitnym, piwie i winie. Szlachcicem, który nie odmawiał hulanek. A w końcu - poetą niezwykle utalentowanym. Na pierwszy rzut oka zdumiewa uderzające podobieństwo aktora grającego postać Jana Kochanowskiego. Oto staje przed nami Jan z Czarnolasu. Jak żywy, z siwą brodą, z brzuchem dużym od dobr

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Nowa Siła Krytyczna

Autor:

Barbara Skrok

Data:

09.10.2008