Pigmalion - jak poniektórym wiadomo - był legendarnym królem Cypru. I do tego jeszcze utalentowanym rzeźbiarzem, który wymodelował tak sugestywny posąg pięknej kobiety, że aż sam zakochał się w swoim dziele. Co można uznać za prawdopodobne, gdyby na owej konstatacji się skończyło. Sprawa jednak - w jej treści mitologicznej - nie tylko nie zakończyła się platoniczną miłością żywego twórcy do bezdusznej materii z marmuru lecz dopiero się zaczęła jako pocieszająca historyjka marzyciela, który z łaski bogini Afrodyty przychylnej Cyprowi i jego monarsze, został wynagrodzony za udręki tęsknot... cudem. Czyli ożywieniem kamienia. W ten sposób doszło do małżeństwa Pigmaliona z jego własną rzeźbą i powicia później przez kamień(?) syna, Pafona. Ta optymistyczna opowieść, z której mogłoby wynikać, iż wiara (w miłość) czyni cuda nawet wobec kamiennej kochanki, spotkała się w długich dziejach dramatu z dość ży
Tytuł oryginalny
Pigmalion na opak
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Krakowska nr 298