EN

1.06.2003 Wersja do druku

Pieszo, ale dokąd?

Przyznaję się do bezradności w sprawie ostatnich przedstawień Kazimierza Kutza. Jak to jest, że najpierw robi on znakomitych "Twórców obrazów" - gorzki rozrachunek z blichtrem i podłością tzw. sztuki, potem uderza bezkompromisową "Kartoteką", proponuje ironiczno-patriotyczny kabaret w "Spaghetti i miecz", następnie podstawia sobie i kolegom po fachu przed oczy prześmiewcze lustro w świetnym "Na czworakach". I kiedy wydaje się, że artyście nie przeszkodziła zmiana kamery na teatr żywego planu, przychodzą "Damy i huzary" - pełne złego smaku widowisko, któremu bliżej do kabaretowych biesiad. I co z tym wszystkim począć? Zapomnieliśmy o "Pieszo". Były "Tanga", był "Portret", były mniejsze sztuki Sławomira Mrożka. A "Pieszo" stało sobie spokojnie na półce i czekało. Ale to może i dobrze. Zapewne najwybitniejszy obok "Ślubu" polski dramat ostatniego półwiecza należy do utworów, których nie trzeba ruszać, jeśli się nie wie, po co. To bodaj Je

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pieszo, ale dokąd?

Źródło:

Materiał nadesłany

Teatr nr 6

Autor:

Jacek Wakar

Data:

01.06.2003

Realizacje repertuarowe