EN

28.09.2009 Wersja do druku

Pierwszy tenor, pierwszy amant...

Z Lublina, na gościnne występy do innych miast, wyjeżdżał bardzo niechętnie, a jeśli już, to na krótki okres. Wszelkie propozycje przejścia do innych teatrów, a było ich sporo, odrzucał natychmiast. Kochał naszą lubelską publiczność, a widzowie kochali jego - wspomnienie o śpiewaku BOLESŁAWIE HAMALUKU.

Mam wrażenie, że jego piękny liryczny tenor, niczym kryształowa górska krynica, ciągle płynie z desek Teatru Muzycznego w Lublinie, a ON zaraz pojawi się w roli Kamila z "Wesołej wdówki" Lehara i prześle żeńskiej widowni jeden ze swoich czarownych uśmiechów. Niestety, Bolesława Hamaluka, pierwszego tenora i, oczywiście, amanta Teatru Muzycznego, nie ma już wśród nas od ponad trzech lat. Teraz zapewne śpiewa w anielskim chórze. O nie! Zapewne i tam jest rajskim solistą... U nas, na tym ziemskim padole, pozostanie z nami nie tylko na płytowych i magnetofonowych nagraniach. Także dzięki książce Henryka Ryszarda Żuchowskiego (pseudonim artystyczny Ryszard Zarewicz): "Bolesław Hamaluk - śpiewak Lublina". Autor był kolegą teatralnym Bolesława Hamaluka i dzielił z nim nawet garderobę. W swojej książce przedstawia artystyczną drogę pierwszego tenora naszego Teatru Muzycznego, który przez wiele lat był pierwszym amantem na jego scenie. I jak przysta

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pierwszy tenor, pierwszy amant...

Źródło:

Materiał nadesłany

Polska Kurier Lubelski nr 226 online/26.09

Autor:

Kazimierz Pawełek

Data:

28.09.2009