EN

25.05.2002 Wersja do druku

Pięciu Braci Moe

Stołeczny muzyczny teatr Roma przy­zwyczaił nas do premier światowej kla­syki musicalowej, jak "Miss Saigon" czy "Grease". Najnowsza wystawiana tu pro­dukcja z pewnością do superprzebojów Brodwayu nie należy. "Pięciu braci Moe", bo o nich mowa, jest historyjką banalną i wątlutką, przy której takie na przykład "Koty", to prawdziwe kino ak­cji. Ale też nie opowieść jest tu ważna, ale piosenki Louisa Jordana, które mają stać się okazją do popisów wokalnych, aktorskich, tanecznych, a nawet akroba­tycznych szóstki aktorów (uwaga, w mu­sicalu nie występuje ani jedna kobieta). Reżyser Olaf Lubaszenko i choreograf Marek Pałucki z tak postawionego zada­nia wywiązali się bardzo przyzwoicie. Tempo jest zawrotne i sporo tu zabaw­nych, a nawet bardzo zabawnych pomy­słów, choć też - niestety - zdarzają się sceny, które z dobrym smakiem nie ma­ją nic wspólnego (piosenka o kurczaku, przebieranki za kobiety). Cała szóstka aktorów doskonale śpiewa, c

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Pięciu Braci Moe

Źródło:

Materiał nadesłany

Polityka nr 21

Autor:

P.Sa.

Data:

25.05.2002

Realizacje repertuarowe