"Król Ubu" w reż. Jana Klaty w Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Aneta Kyzioł w Polityce.
Z offu Kasia Stankiewicz wyśpiewuje "Widziałam orła cień...", król Ubu (Zbigniew W. Kaleta) podnosi się z wyrka, patrzy w niebo, ale tylko obrywa orlim guanem. Takim oto obrazkiem g(r)ówniano-symbolicznym zaczyna się krakowska inscenizacja sztuki "Ubu król, czyli Polacy", dzieła, w którym 16-letni Alfred Jarry, uczeń liceum w Rennes, odreagował pod koniec XIX w. godziny spędzone na lekcjach historii i literatury. W centrum sceny stoi polska wersja tronu z "Gry o tron", czyli sedes w aureoli rur kanalizacyjnych. Królewska korona, o którą walczy z królem Wacławem Ubu, jest z baloników, a władza ogranicza się do dojenia podatników (dosłownie) i ciułania "fajnansów". Wokół rozpościerają się rusztowania "Polski w budowie", ustawione na paździerzowej podłodze, a symbolem aspiracji Polaków są uszyte z lycry, pstrokate stroje do biegania, spod których wyłażą - też namalowane - brudne tyłki. Atrakcji wizualnych i muzycznych (autorem typowej dla Klaty ś