EN

23.10.1977 Wersja do druku

Parowóz pełen ognia

Czy wypuści na mnie tresowanego lwa? Czy mi się ziemia zapadnie pod nogami? Szedłem tam, gdzie zza ogrodzenia wystawał szpic namiotu cyrkowego. Było porządnie i zwyczajnie. Jak wokół cyrku. Może tylko szklane kule, świecące w trawie zamiast na słupach, odróżniały ten krajobraz od powszednich widoków. Nic się nie zapaliło, nic nie wybuchło. Dziwne; on tak lubi ogień. Pewnie jeszcze sobie poswawoli na przedstawieniu. Czyżby jednak aż tak się ustatkował? Te kwiaty w donicach, te alejki wysypane żużlem, solidne zaplecze w standardowych barakowozach czy też innych przemożnych barakach - to na niego nie wygląda. I nawet wartownia jest przy wejściu. - Przepustkę pan ma? - zlustrował mnie portier. Przedtem przepustka była niepotrzebna. Teatr STU z Krakowa przyjeżdżał, dawał przedstawienie w salce klubowej, rozpalał widownię, która potem długo dyskutowała z reżyserem, Krzysztofem Jasińskim. Pamiętam pierwsze spotkanie z tym zespołem, o którym

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Parowóz pełen ognia

Źródło:

Materiał nadesłany

Autor:

Andrzej Wróblewski

Data:

23.10.1977

Realizacje repertuarowe