EN

3.12.1990 Wersja do druku

Paris, Paris...

Piosenki znad Sekwany charakteryzuje duża doza poetyckości. Z rzadka (w odróż­nieniu od anglosaskich) goszczą na dużych scenach lub stadionach. Ich naturalnym środowiskiem jest kawiarnia albo ogródek wzdłuż ulicy. Bohaterzy tego wieczoru wstępują do tej ogródkowej kafejki, by wyśpiewać radości, smutki, tęsknoty... Szkoda, że jest to tylko zabieg formalny. Piosenki bowiem aż proszą się, aby ułożyć je w fabularną opowieść. Być może udało­by się wtedy uniknąć pewnych niezręczno­ści przekładowych. Wobec piosenki fran­cuskiej nie można być obojętnym, nawet jeśli nie zadowoli wykonawstwem. Naj­ważniejszy jest klimat, który ze sobą niesie. W wieczorze "Paris, Paris..." wytwarzał się on wtedy, gdy zaczynał śpiewać Zbigniew Grochal. Z niezbyt wysokich umiejętności wokalnych uczynił zaletę. Nikogo nie na­śladował. Był tylko, a może aż - sobą: z lekka lowelasowatym, z lekka ironicz­nym, zdystansowanym wobec siebie i in­nych mężc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Paris, Paris...

Źródło:

Materiał nadesłany

Goniec Teatralny nr 26

Autor:

Stefan Drajewski

Data:

03.12.1990

Realizacje repertuarowe