EN

12.12.1997 Wersja do druku

Para do grania

Ilekroć kogoś nawiedza lęk o przyszłość polskiego te­atru, powinien udać się na przedstawienie dyplomowe do szkoły teatralnej. Dyplomy wpływają bowiem na takie sta­ny niby balsam. Na scenie widać młodych, pełnych energii łudzi, głodnych grania, którzy dają z siebie wszystko (czasem nawet więcej niż mogą). Zawsze działa to nad wyraz krzepiąco. Przynajmniej na początek. Potem jed­nak mogą pojawić się niepoko­jące pytania, np.: jak to się dzieje, że ci budzący tyle na­dziei młodzi ludzie, kiedy tylko trafiają do "dorosłych" zespo­łów teatralnych, tak często bez­powrotnie giną z oczu. Albo: jak to się dzieje, że znika ich nie­gdysiejszy entuzjazm, a miejsce godnego podziwu zapału zaj­muje zwykłe wyrobnictwo, dawne zaś uczucia zanikają. Albo: jak to się wszystko ma do banalnego, wielokrotnie powta­rzanego przekonania, że dopie­ro w prawdziwym teatrze mło­dy aktor zdobywa doświadcze­nie, że ze szkoły wychodzi niczym pierzasta ż

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Para do grania

Źródło:

Materiał nadesłany

Trybuna nr 289

Autor:

Tomasz Miłkowski

Data:

12.12.1997

Realizacje repertuarowe