EN

3.07.1957 Wersja do druku

Panowie po co w oczy puszczać dym?

Kiedy kurtyna idzie w górę, Wcześniej niż Brechta rozpoznajemy Rotbauma. W drobnej fakturze dramatycznej, nerwowej i zgiełkliwej sceny zbiorowej przypomina się jarmarczny koloryt "Snu o Goldfadenie". Zgiełk wznosi się i opada, rozedrgany mozajkowy obraz nie od razu odsłania swój sens. Dopiero po chwili można odczytać elementarną, naiwnie realistyczną, wyłożoną w duchu mechanistycznym treść prologu: "Żebracy żebrzą, złodzieje kradną, ladacznice łajdaczą się, śpiewak uliczny śpiewa uliczną pieśń". I to jest już Brecht z jego przewrotnym, udanie naiwnym realizmem powiastki filozoficznej. W takich scenach najbardziej lubię Rotbauma, kiedy z paru zdań komentarza, nieskrępowany tekstem wyprowadza ekspozycją fabuły, szeroko, z rozmachem, impresyjnie gmatwając przebiegi, aby zaraz potem uwyraźnić je i celowo zdominować. A dzieje się to w scenografii bardzo pstrokatej, bardzo niegustownej, ale zachowującej swoją pstrokatą tandeciarską atmosferę, t

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Polityka" nr 19

Autor:

Andrzej Wirth

Data:

03.07.1957

Realizacje repertuarowe