- To jest bardzo żywe miasto. Trudno mi było znaleźć jedną ścieżkę. Do dziś nie mogę połapać się w logistyce Lublina - z Emilią Sadowską, reżyserem musicalu "Fidelitas. Suita Lubelska" w Teatrze Muzycznym w Lublinie, rozmawia Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim.
Waldemar Sulisz: Pochodzi pani ze Wschodu? Emilia Sadowska: Tak, w ogóle pochodzę z Hajnówki, z Puszczy Białowieskiej. Od trzech tygodni puszczy nie pilnuję, bo jestem tu na próbach. W Hajnówce mieszkałam do osiemnastego roku życia. Potem poszłam na polonistykę do Warszawy. Na uniwersytecie spotkałam Marcelego Łozińskiego, mieliśmy z nim ćwiczenia z filmu dokumentalnego. Jak wzięłam kamerę, zaczęłam rozmawiać z ludźmi, Łoziński zobaczył i mówi: Oj, Emilka, Emilka, powinnaś zdawać do szkoły filmowej. Co pani na to? - Pomyślałam, gdzież ja, córka kolejarzy z Hajnówki do filmówki. Ale było mi głupio odmówić, skoro ktoś we mnie uwierzył i poszłam na egzaminy. Wzięłam, zdałam i zostałam z tą reżyserią. Co dalej? - Los rzucił mnie do Niemiec, dalej współpracowałam z telewizjami, potem się przeniosłam do Poznania, gdzie od dwunastu latmieszkam. Mieszkam też w Puszczy Białowieskiej. Właściwie to już nie wiem, gdzie mieszkam.