EN

20.10.1997 Wersja do druku

Pali się!

W "Jaju węża" Bergmana jest taka scena, w której poddana eksperymentowi kobieta zostaje zamknięta w jednym pomieszczeniu z dzieckiem. Nic by w tym nie było dziwnego, gdyby nie fakt, iż niemowlę ma uszkodzony mózg i bez chwili przerwy płacze. Kobiecie początkowo żal maleństwa, ale z biegiem czasu narasta w niej agresja prowadząca do morderstwa. Nieustający płacz stał się dla niej piekłem na ziemi. W "Biedermannie i podpalaczach" Maxa Frischa, granym na scenie Miniatura, jedną z uciążliwości piekła jest dochodzący zza sceny krzyk niemowlęcia.

Oczywiście nie można porównywać przedstawienia Mikołaja Grabowskiego z filmem Bergmana, ale już choćby same skojarzenia, które ono przywołuje, połączone z subtelnością gry aktorów oraz inteligentnym humorem powodują, iż całość składa się na niezwykle udane widowisko i kawał dobrej teatralnej roboty, którą tak rzadko widuje się na naszych scenach. Na dodatek reżyser nie wpadł na szczęście na pomysł, by sztukę Frischa potraktować jako metaforę faszyzmu, komunizmu czy innych totalitaryzmów, ale wydobył z niej prawdę o człowieku, tak bardzo bliską współczesnemu widzowi. Bo czyż każdy z nas choć raz w życiu nie uległ pokusie oswojenia zła, tak jak to usiłował zrobić Bogumił Biedermann, wpuszczając do swego domu podejrzanego typa. Grający znakomicie tytułową rolę Mariusz Wojciechowski daje sobą manipulować, by nie okazać się egoistycznym, pozbawionym skrupułów burżujem, którym w rzeczywistości jest, o czym świadczy choćby s

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

"Gazeta Krakowska" nr 245

Autor:

Magda Huzarska-Szumiec

Data:

20.10.1997

Realizacje repertuarowe