Zaduszki. Po ciemku przy drodze gromadzi się tłumek. Znajomi pozdrawiają się zdawkowo. Niektórzy ściskają w rękach małe koszyczki z jadłem i napitkami. Inni palą świeczki. Rozglądają się lękliwie. Co to będzie? Guślarz ogarnia wszystkich wzrokiem. Rusza pierwszy w stronę małej, zapomnianej kapliczki. Intonuje pieśń, ale ginie ona w rytmicznym szumie liści pod stopami. W kaplicy palą się świeczki. Głos Guślarza narasta, dudni, odbija się od kamiennych łuków. Potęguje go muzyka. Duchy go usłyszały. Oto mamy dziady. Co to będzie? Światło nerwowo migocze, przygasa. Gdzieś z mroku wyłaniają się duszyczki niewinnych dzieci, płyną w powietrzu na słomianych skrzydełkach. Dostają po ziarnku gorczycy. Znikają, martwieją na długich kijach. Tracą moc. Z krzykiem i lamentem pojawia się duch pana, dziedzica wioski. Nękają go złe moce, dręczą wyrzuty sumienia, szarpią na zmianę kruk i sowa. Nikt do niego nie wyciągnie
Tytuł oryginalny
Oto będą Dziady...
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Robotnicza nr 219