EN

24.05.1962 Wersja do druku

Orfeusz - zaszczuty

Tak się złożyło niedobrze, że widziałem, francuskie przedstawienie Orfeusza - Williamsa w inscenizacji Raymonda Rouleau. Ten awangardowy reżyser o międzynarodowej pozycji dał wstrząsające przedstawienie. W dwu pierwszych aktach kotłował się podziemny nurt dramatyczny i tak wzbierał, że w akcie trzecim czekało się na nieuchronną katastrofę. Oczywiście, oglądające krakowskie przedstawienie starałem się zapomnieć o poprzednim wrażeniu, niemniej czekałem na podobnie silny impuls. Spotkał mnie przykry zawód. Gdybym nie poznał przedtem Orfeusza ze sceny i z lektury, przypuszczałbym teraz, że sztuka jest licha. Trawestacja mitu orfejskiego, podjęta przez Williamsa (zresztą nie po raz pierwszy) jest bardzo swobodna. Ogranicza się właściwie do uwspółcześnionej i spospolitowanej postaci bohatera - wędrownego gitarzysty - i do jego izolacji w gruboskórnym otoczeniu miasteczka na południu Stanów. To jest owe piekło, do którego zstępuje nasz Orfeusz

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Orfeusz - zaszczuty

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polski nr 122

Autor:

Tadeusz Kudliński

Data:

24.05.1962

Realizacje repertuarowe