EN

30.06.2005 Wersja do druku

Opłakiwanie bez ekstazy. Po premierze w Teatrze Pieśń Kozła

Raczej szkic niż spektakl, raczej pokaz umiejętności warsztatowych niż arcydzieło. Na "Lacrimosę", która zachwyci, przyjdzie jeszcze poczekać

Grzegorz Bral z aktorami Pieśni Kozła pracował nad spektaklem od dwóch lat. Jednak w ub. czwartek, w wypełnionej po brzegi sali przy Purkyniego, reżyser lojalnie uprzedzał: - To podróż śladem naszych fascynacji - mówił. - Przedstawienie żyje i zmienia się wraz z upływającym czasem, każdy spektakl jest inny. Dlatego za rok czy dwa warto zobaczyć "Lacrimosę" raz jeszcze. Pomysł, aby pokazać we współczesnym teatrze niezgodę na opętanie władzą, na histerię religijną, na dawanie fałszywego świadectwa wydaje się intrygujący. Pomysł, aby wygrać w tej artystycznej manifestacji tekst "Mszy za miasto Arras" Andrzeja Szczypiorskiego, niezwykle nośny - to przecież polska próba "Czarownic z Salem", sięgająca do mrocznego epizodu XV-wiecznej Europy pustoszonej plagą zarazy. Wielka metafora naszych grzechów. Recenzowanie szkicu kłopocze. Bo skoro oglądaliśmy tylko szkic, nie ma sensu spierać się o wybrane fragmenty powieści ani o ich skuteczność m

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Wrocław nr 150

Autor:

Leszek Pułka

Data:

30.06.2005

Realizacje repertuarowe