EN

17.09.1999 Wersja do druku

Opera bez arii miłosnej

Ziemia, na której namiętność przeradza się nie w miłość lecz w zbrodnię, jest jałowa, wysuszona, spalona słońcem. Zroszona jedynie gorzkimi łzami. Bezbarwny, nijaki pejzaż - bez odrobiny świeżej zieleni. Rozmyte zarysy wzgórza, brudne plamy na horyzoncie, martwe niebo. Nic, na czym warto by choć na chwilę zatrzymać wzrok. Nawet architektura jest tu tylko prostą geometrią, przywołującą zresztą nie najlepsze skojarzenia.

W takim pejzażu oglądamy na kaliskiej scenie, niezbyt często u nas wystawiany, dramat Federica Garcii Lorki, "Krwawe gody", którego reżyserii podjął się na otwarcie nowego sezonu sam dyrektor teatru, Jan Nowara. Uboga scenografia wprawdzie dość zręcznie zaznacza podział przestrzeni scenicznej, stwarzając możliwość gry na różnych planach, ale już w zabudowie owej przestrzeni to dążenie do prostoty daje efekty co najmniej osobliwe. Dwa podstawowe elementy scenograficzne, duże białe pudła, przesuwane na kółkach, przypominają, niestety, do złudzenia (niech mi autor po chrześcijańsku wybaczy to porównanie!) przenośne toalety o niezbyt wysokim standardzie. A o taką perwersję twórców spektaklu doprawdy trudno podejrzewać. Ziemia jałowa z dramatu Lorki to Andaluzja. Niekoniecznie trzeba jej szukać w dalekiej Hiszpanii. Takie martwe miejsca, zapomniane przez Boga, obciążone jakimś beznadziejnym fatum, można przecież napotkać wszędzie. Na te

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Opera bez arii miłosnej

Źródło:

Materiał nadesłany

Ziemia kaliska nr 74

Autor:

Bożena Szal

Data:

17.09.1999

Realizacje repertuarowe