EN

1.06.1984 Wersja do druku

Ołowiany okular

Gdyby patrzył ktoś o bardzo wychłodzonym sercu, prawie trup, to powiedziałby tak: scena wygląda jak wnętrze trumny, czarne płótno pokrywa wszystkie ściany, obrzeża proscenium: tru­mienny nastrój zamknął się w pudełku. Ja, przeciwnie, mam serce gorące, zanurzam się więc spokojnie w fotel i tylko patrzę, i czekam, co z tego wyniknie. Oszczędna scenografia Urszuli Kenar wydaje się być funkcjo­nalną i budzi nadzieję powołania jakiejś intensywnej przestrzeni gry. Już po chwili patrzenia odno­towuję jednak słabe punkty sce­nograficznej wyobraźni. Na pro­scenium, blisko widowni, stoją po przeciwległych stronach dwie klatki z wypchanymi zwierzętami. Po lewej stronie znajduje się duża dzika kaczka, po prawej - jakieś małe zwierzątko, chyba świstak. W głębi sceny, na zakończeniu przekątnej linii biegnącej od kacz­ki, na podwyższeniu, stoi duży, wy­pchany łabędź. Dosłowność tych znaków jest odpychająca. Jeśli ich obecność miała być

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Ołowiany okular

Źródło:

Materiał nadesłany

Odra nr 6

Autor:

Barbara Sola

Data:

01.06.1984

Realizacje repertuarowe