Portret nas samych miał się wyłonić z przedstawienia "Powrót Odysa" w reżyserii Pawła Wodzińskiego. I częściowo się wyłonił. Szkoda tylko, że reżyser nie pogłębił tematu. Aż się wierzyć nie chce, że sztukę wielkiego i zarazem ostatniego polskiego wieszcza Stanisława Wyspiańskiego podać można w aż tak skondensowanej formie. Całość trwała niewiele ponad godzinę, ale nie czas jest najważniejszy. Chodzi o to, że reżyser rozpoczął kilka wątków i nigdy ich nie dokończył. Powiodła się próba wykreowania wyraźnych osobowości przez bydgoskich aktorów. Artyści, którym za przekonywające kreacje należą się brawa, niczym antyczny chór raz pojawiają się na scenie, raz znikają za wielkimi drzwiami. Są bardzo współcześni nie tylko w ubiorze, ale i w podejściu do patriotyzmu. Narodowy ołtarzyk ze zniczem i elementami rycerskiej broni służy im jako podręczna zapalniczka. Piją, śpiewają, nucą patetyczne melodie (Vangelis)
Tytuł oryginalny
Ojczyzna w za małej pigułce
Źródło:
Materiał nadesłany
Express Bydgoski nr 103