Andrzej Jarecki nazwał "zdumiewającym" fakt wznowienia po 10 latach współczesnej polskiej komedii, współczesnych polskich autorów. Ma rację. Wątłość fabuły, dorywcza użytkowość, ograniczenie pola obserwacji sprawiają, że takie komedie - z nader nielicznymi wyjątkami - mają żywot efemeryczny. "Duże jasne" Jarosława Abramowa i Andrzeja Jareckiego cieszyło się przed laty dużym powodzeniem. To także żaden argument. Śmiech był towarem deficytowym i mocno poszukiwanym. Po upływie lat dziesięciu ostały się dobrotliwe żarty z drobnomieszczańskiego obyczaju, z zachowawczego myślenia małomiasteczkowych tuzów, i ostała się zabawna konfrontacja tradycyjnej chłopskiej mentalności z tym, co nieodparcie wtargnęło na starą wieś. Skeczowość "Dużego jasnego" zachowała w tych partiach zastanawiającą świeżość. Zagrała też nieźle osoba Dyrektora uszczęśliwiacza na siłę, mimo wszystko - postaci pozytywnej. Nie zagrał natomiast indywidual
Tytuł oryginalny
Odgrzane duże jasne
Źródło:
Materiał nadesłany
"Trybuna Ludu" nr 300