Zanim Miron Białoszewski napisał "Pamiętnik z powstania warszawskiego" przez dwadzieścia lat o powstaniu "gadał": "Tylu ludziom. Różnym. Po ileś razy". Chciał by jego pamiętnik był zapisem słowa mówionego, zwyczajnego, bez żadnych sztuczności Opisał powstanie nie to bohaterskie, lecz to widziane przez ludność cywilny, ukrywającą się w piwnicach, kanałach. Gdy wybuchła wojna, miał siedemnaście lat, podczas powstania - dwadzieścia dwa lata. Nie walczył - co zarzucali mu krytycy "Pamiętnika". Sceny z powstania, które widział, rozmowy, które słyszał - odtworzył w swych zapiskach z dokumentalną wiernością Nie ukrywał nawet tych emocji, które mogły być źle widziane, np. młodzieńczej fascynacji wybuchem powstania, tak jakby było one przygodą, odkrywaniem czegoś nowego: "Powstanie ( Dziwne. Bo tego słowa nie używało się przedtem w życiu. Tylko z historii, książek. Już nudziło. A tu raptem jest i to takie z "Hurra" i tłumem na łubudu".
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Lubuska, nr 53