EN

16.05.2006 Wersja do druku

Od lalek do opery

- Najgorszą rzeczą na świecie jest miernota na stanowisku dyrektora teatru. Ktoś się obrazi? Mam to w nosie! Na Boga, tylko ci, którzy czegoś chcą, przechodzą do historii! - reżyser ROBERT SKOLMOWSKI opowiada o swoim życiu z operą.

Katarzyna Pasieczna: Wyreżyserował pan "Straszny dwór" dwa lata temu. Teraz robi pan to ponownie, w Janowcu... Robert Skolmowski: Magiczna przestrzeń janowieckiego zamku wymusza nową inscenizację, dlatego traktuję niedzielny spektakl jak premierę. Akcję umieszczam w kilku miejscach równocześnie, zatem najtrudniejsze zadanie przypadnie w udziale dyrektorowi Jackowi Bonieckiemu. Akustycznie będzie bardzo trudno, lecz obaj zdajemy sobie sprawę, że byłoby idiotyzmem nie wykorzystać możliwości, jakie daje zamek. I jestem pewien, że Boniecki zrobi to po mistrzowsku. A w ogóle to dlaczego akurat opera? - Bo kocham ją najbardziej na świecie! Boja się w niej urodziłem. Moja mama, Urszula Walczak, była śpiewaczką w Operze Łódzkiej. Potem przenieśliśmy się do Wrocławia, a ja nadal całe życie spędzałem w operze. Ja już w liceum wiedziałem, że chcę być reżyserem i reżyserować właśnie opery. A poszedł pan na Wydział Lalkarski PWST we Wrocławiu...

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Żelazny chłopiec

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Wschodni nr 110/12.05

Autor:

Katarzyna Pasieczna

Data:

16.05.2006