Inne nagrody posiadły swoją ars amandi albo kamasutrę, my mamy polską obłapkę, którą Michalina Wisłocka próbowała uszlachetnić, nadając jej miano sztuki kochania. Mistrzem dramatu piętrzącego konflikty wokół obłapki właśnie, był Aleksander Fredro. Na scenie fasada białego, polskiego dworku z gankiem i skromną kolumnadą. Przed domem siedzą Huzary w myśliwskich, współczesnych strojach, rodem jakby z amerykańskiego demobilu. Za chwilę nadjadą Damy. Ich kostiumy to z kolei podsumowanie mody znanej z telewizyjnych seriali: od "Powrotu do Edenu" poczynając, na "Dynastii" kończąc. Zosia - Fredrowski podlotek - w swojej sukience i wysokich szpileczkach w każdej chwili mogłaby zatańczyć rock and rolla. Służące: Józia, Zuzia i Fruzia, to wyzywające kurewki. Oto dzisiejsze Damy i dzisiejsze Huzary. I wszystko się zgadza. Tekst, który napisał Fredro jest jakby ich własnym tekstem. Co więcej, na ogół udaje się nie przekroczy
Tytuł oryginalny
Obłapka po polsku
Źródło:
Materiał nadesłany
Obserwator nr 14