EN

28.03.2002 Wersja do druku

Nijakość koszmaru

Przedstawienie nie rozpoczyna się słynną kwestią "Zaprosiłem panów w celu zakomu­nikowania im arcyniemiłej nowiny: jedzie do nas rewizor!" Na początku spektaklu Horodniczy zwierza się, że śniły mu się czarne szczury niezwykłych rozmiarów. Sce­nografia jest umowna i śmietnikowa - scenę okalają stare drewniane słupy elektryczne, wiszą sznury żarówek, po bokach piętrzą się komórki, podesty, szmaty i drabiny, w głębi - metalowa lustrzana ściana zniekształcająca obraz. Od czasu do czasu, poszeptując i posykując, przemykają przez scenę skulone postaci okutane w szmaty. Może więc reżyser chciał stworzyć metaforę świa­ta jako szczurzego śmietnika? A może jako koszmaru Horodniczego? Może chciał; pomysł pojawił się (jak i inne), ale nie został wystarczająco wyraziście przeprowadzony. A nawet jakby porzu­cony. Postaci w szmatach pozostały na­trętną ozdóbką, podobnie jak opuszcza­ne z góry przejrzyste ściany. Takich niedokończonyc

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Nijakość koszmaru

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza - Kraków nr 74

Autor:

Joanna Targoń

Data:

28.03.2002

Realizacje repertuarowe